poniedziałek, 13 maja 2013

sześć

Kiedy ta cała sytuacja zaczęła się wyjaśniać, moje życie po woli układało się w całość. Jednak długo się tym nie nacieszyłam... Z każdym nowym dniem ilość moich problemów rosła. A żeby tego było mało, nie były one lekkie. Przyjaciel za którego oddałabym swoje życie i poświęciłabym dla niego co najcenniejsze, porzucił mnie w najgorszym momencie... Nie dawałam sobie z tym rady. Popadłam w nałóg, zaczęłam się ciąć i myślałam nad samobójstwem. Ta myśl pojawiała się w moim umyśle coraz częściej. Mój drugi przyjaciel, równie ważny mimo, że wszystko wiedział nie chciał mi pomóc. To naprawdę bolało... Oboje nie zdawali sobie sprawy jak bardzo mnie ranią... A żeby tego było mało moja choroba zaczęła się nasilać ... Rozważałam rezygnacje z leczenia, bo po co żyć skoro straciłam wszystko co było dla mnie najważniejsze? Naprawdę go kochałam, nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo. W ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy... Pomimo iż napisał mi, że nie chce mnie znać i mnie nienawidzi to wciąż nie zmieniało faktu, że dalej go kocham i nie mogę przestać o nim myśleć... Ta sytuacja nie pozwalała mi normalnie funkcjonować... Nieprzespane noce dawały siwe znaki, oraz silna chandra... 150 głębokich ran... Tego wszystkiego było dla mnie za wiele. Mój umysł nie mógł się skupić przez to na codziennych czynnościach . Moi najbliżsi mieli mnie dosyć, nie dawali sobie rady tak jak ja. Z minuty na minute stawałam się coraz bardziej nieznośna. Moje marzenia, mój cały świat... Wszystko legło w gruzach. W jednym momencie straciłam wszystko... A w tym całym syfie nie miałam możliwości wyjaśnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz